piątek, 29 stycznia 2016

Tam, gdzie Mozart chodzi piechotą

 

Z każdej podróży przywożę jakieś unikalne doświadczenie. To może być właściwie wszystko, zwykle nie szukam niczego konkretnego. Idę deptakiem, kupuję bakalie na targu, sterczę w metrze spóźniona na pociąg, zaglądam gdzieś przez przypadek... i nagle jest - najciekawsze wspomnienie z wyjazdu. Filmuję je i zabieram ze sobą do domu. 

Tak samo było w tym wypadku, w jednym z wiedeńskich przejść podziemnych.


Po Austrii spodziewałam się umiarkowanych - żeby nie powiedzieć "skromnych" - atrakcji. Wurstów przyrządzanych na sto różnych sposobów. Apfelstrudli w ilościach, za które powinno się iść do więzienia o zaostrzonej diecie. Pamiątek z Mozartem walczących o pierwszeństwo z pamiątkami z Klimtem. Lekko usztywnionych wiedeńczyków, którzy co niedziela ubierają się w odświętne ubrania. Koncertów, w najlepszym wypadku.

Nie zawiodłam się.

Tym większe było moje rozbawienie, gdy w okolicach Wiener Staatsoper natrafiłam na gratkę dla prawdziwych melomanów - operowy szalet. Wizytę w toalecie umilał teatralny klimat: fototapeta z widownią, naklejana kurtyna, czerwony kobierzec i, co najważniejsze, podniosła muzyka. Cudo!


Opera WC
Znalezione w Wiedniu. Prawdziwa gratka dla melomanów - operowy szalet! #discoveredin Vienna
Posted by Moosaika on Tuesday, 3 November 2015




11:54