niedziela, 1 czerwca 2014

Fauxmercial prawdę ci powie, czyli reklamy w science fiction (cz. II)


Co wspólnego ma reklama z nekromorfami, a marketing z transhumanizmem? Jak rynek promocji radzi sobie w cyberpunkowym świecie i czy ogranicza się tylko do „zainteresuj – zachęć do kupna”? Na te oraz wiele innych pytań odpowiedzi udziela… science fiction.


W poprzednim tekście opisałam kilka filmów, w których fikcyjne reklamy stanowiły coś więcej, niż dekorację. Lista mogła być dłuższa, poszerzona o takie tytuły jak RoboCop czy Total Recall, jednak interpretację i dalsze poszukiwania postanowiłam zostawić wam. Bo to całkiem niezła zabawa. 

Ale, ale – to nie koniec. Jak się okazuje, fauxmercials występują nie tylko na fantastycznym srebrnym ekranie. Można je znaleźć także w grach i komiksach. Co próbują przekazać odbiorcom?

Take Us. We are Ready



Ponure stacje kosmiczne, tajemniczy artefakt i sekciarska propaganda? Aż się prosi o jakiś nieszczęśliwy wypadek albo totalną katastrofę. Kto kojarzy Dead Space, ten wie, że graczom zapewniono i jedno, i drugie. Na opuszczonych statkach i niezbadanych planetach coś poszło nie tak i rozpętało koszmar na jawie. Zagadkę trzeba rozwiązać na własną rękę, a pomagają w tym m.in. fikcyjne reklamy.

Reklama Unitologów (Dead Space)

Unitolodzy (skojarzenie ze scjentologami prawidłowe) to wpływowa sekta o zasięgu światowym, która kontroluje rządy, a ważne stanowiska obsadza swoimi wyznawcami. Ich wiarę owiewa tajemnica – wiadomo jedynie, że wszystko skupia się wokół obiektu zwanego Markerem, niejasnego procesu Konwergencji i życia po śmierci (określanej „odrodzeniem”). Long story short, ludzie popadają w obłęd, przechodzą makabryczną przemianę, krew sika z pourywanych kończyn i rozprutych brzuchów. Tak wyglądają narodziny nekromorfów. A wszystko to w świetle jaśniejących, optymistycznych reklam Unitologów.
  
Teatralne wyolbrzymienie, ale jakże sugestywne. Dead Space pokazuje, jak skutecznie „handlować” religią w rzeczywistości pełnej ludzi zagubionych i bezbronnych, którzy szukają sposobu na uproszczenie życia i chcą wierzyć w coś, nad czym nie trzeba się nadmiernie zastanawiać. Jeszcze lepiej, gdy kult opiera się na niewiedzy – wtedy z pomocą przychodzi myślenie nielogiczne, reakcja obronna na zbyt skomplikowane realia. W takich warunkach wiara najlepiej się sprzedaje.

Morał? Lepiej uważać na obietnice zbyt piękne, by mogły być prawdziwe – nieważne czy za ich spełnienie trzeba zapłacić pieniędzmi, czy własną duszą.

Augmentujesz – bankrutujesz



... chyba, że należysz do wyższej klasy społecznej, a pieniądze nigdy nie stanowiły dla ciebie problemu. Postęp technologiczny to źródło ekscytacji, dzięki któremu organizm może funkcjonować lepiej. Sokoli wzrok, mocniejsze mięśnie, mechaniczne kończyny – to ostatni krzyk mody, a ty chcesz być nie tylko en vogue, ale po prostu lepszy. Dlatego augmentujesz swoje ciało do oporu. W końcu H+, czyli transhumanizm, to piękna idea. 

Fauxmercial kliniki LIMB

Biedniejsi obywatele nie mogą pozwolić sobie na technologiczne innowacje. Augmentacje to drogi biznes, który wymaga niekończących się dopłat – aby organizm nie odrzucił skomplikowanej maszynerii trzeba zażywać kosztowny lek o nazwie Neuropozyne. A ten prędzej czy później wywróci portfel spragnionego zmian człowieka na lewą stronę. Luka pomiędzy „lepszymi” i „gorszymi” przekształca się w przepaść między zwykłymi śmiertelnikami i nadludźmi.

Socjo-ekonomiczna nierówność to zaledwie jedna z kwestii poruszonych w Deus Ex: Human Revolution. Przez grę przewija się temat tożsamości i eugeniki, a fauxmercials prowokują do postawienia kilku pytań:

  • Jak zmieni się miejsce człowieka w świecie w obliczu możliwości przedłużenia życia o kilkadziesiąt albo i kilkaset lat?
  • Co nowe technologie tak naprawdę znaczą dla ludzkości?
  • Czy fakt, że mogą posłużyć (i na pewno posłużą) do złych celów oznacza, że nie powinno się ich rozwijać?
  • I wreszcie: w którym momencie przekracza się granicę i staje... no właśnie, czym? I czy w takiej sytuacji potrzeba siły, by zachować człowieczeństwo?

Billboard Human Front - organizacji walczącej z augmentacjami

Fikcyjne reklamy promujące postawy pro i anty sugerują, że tym, co zadecyduje o przyszłości nie są pragnienia, a wybory. Dzięki nim albo przez nie świat stanie się zupełnie innym miejscem. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości.

Recycled food is OK for you


Plakat Ebola Coli (Transmetropolitan)

Była powaga i filozofowanie, czas na nieco lżejszy temat. Każdy wychowany na reklamach Danone czy Nestlé wie, że trzeba „jeść smacznie i zdrowo”, by „zdrowo rosnąć i być silnym”. Kłóci się to jednak ze stanem faktycznym pochłanianych przez nas produktów, które dzielą się na Ponoć Nieszkodliwe („bez konserwantów”) i Ponoć Jadalne (junk food). Transmetropolitan i Sędzia Dredd przypominają o tym w humorystyczny, a jednocześnie dosadny sposób. 


Orzeźwiający krwotok czy recyklingowane jedzenie (lepiej sobie tego nie wyobrażać...), które nie jest nawet „good for you”, a zaledwie „OK for you”? Trudny wybór. A pomyśleć, że dokonujemy podobnych na co dzień. Oczywiście na mniejszą skalę, jednak problem pozostaje ten sam.

A na deser bonus ze świata Transmetropolitan, gdzie można znaleźć fauxmercial stanowiącą celny polityczny komentarz. Koniec końców, czy istnieje lepsze miejsce na plakat wyborczy, niż ściana obok pisuaru w publicznej toalecie? :)


Fikcyjnych reklam w dziełach science fiction jest więcej, a ich zadanie jest ważniejsze, niż można przypuszczać. Fantastyka naukowa zwykle ukazuje świat dziwny i obcy, na który spoglądamy z odpowiednim dystansem. Łatwiej analizować poruszane w nim problemy i wyłapywać ironiczne komentarze, często ukryte pod postacią fauxmercials. Niejednokrotnie można zobaczyć w nich to, o czym wygodniej – wzorem Scarlett O’Hary – „pomyśleć jutro”. To, co określa się zwykle mianem niewygodnej prawdy.

Zamieszczone interpretacje to jedynie moje propozycje. Jestem pewna, że z fauxmercials można wycisnąć znacznie więcej, dlatego zachęcam do dzielenie się własnymi pomysłami w komentarzach.



13:26