Pamiętacie scenę z
Dziennika Bridget Jones, w której Colin Firth pojawia się na przyjęciu w
swetrze z reniferem? Świąteczny pulower to ponadczasowy synonim obciachu i
tandety, a jednocześnie największa tajemnica Bożego Narodzenia. Skąd się wziął
i dlaczego bije rekordy popularności?
Od kilku dekad święta to nie tylko uroczysta kolacja, prezenty, kolędowanie i
pasterka. To również szereg nowych rytuałów, które na dobre zagościły w
przedwigilijnym harmonogramie. Żeby nie szukać daleko: świąteczne wyprzedaże,
walka z filtrami na Instagramie (w końcu trzeba uwiecznić aranżację ozdób
choinkowych), bożonarodzeniowe DYI, radiowa klątwa Last Christmas, a od
jakiegoś czasu także szał na kiczowate swetry.
Nie do końca wiadomo, kto stworzył pierwszy brzydki pulower. Winowajca
nigdy nie ujawnił swojej tożsamości, czemu trudno się dziwić – chyba nikt nie
chciałby zapisać się na kartach historii jako wynalazca złego gustu. Nie ulega jednak
wątpliwości, że świąteczny sweter narodził się w latach 80., czyli w czasach
uznawanych za najgorszą dekadę dla mody. To właśnie wtedy w butikach królowały
obszerne spodnie i dresy ściągane gumką w kostce, marynarki z dużymi poduszkami
na ramionach, tiule, koronki, lycra oraz nieciekawe desenie, do których szybko
dołączyły choinki, renifery i chatki pokryte śniegiem.
Dziergany strój zaczęto produkować na skalę masową pod nazwą „jingle
bells sweater”, a ikoną fenomenu stał się Bill Cosby. Aktorowi bezsprzecznie
należy się Order Złamanej Igły, gdyż często pojawiał się na małym ekranie w
oversize’owych, jarmarcznych pulowerach. Tym samym promował wełniane szaleństwo
w cieszącym się dużą oglądalnością sitcomie The Cosby Show.
W latach 90. świąteczne swetry na jakiś czas wyszły z mody – ale czy
można powiedzieć, że coś wyszło z mody, jeśli nigdy tak naprawdę nie było
modne? Strój zaczął przeżywać swój renesans dopiero po 2000 roku i wtedy też
okazało się, że wyszywane pulowery mogą stanowić synonim bożonarodzeniowej
beztroski. Wyszło na jaw, że świąteczny kicz jest uniwersalny,
międzypokoleniowy i nikogo nie wyklucza. Stanowi coś, co każdy, bez względu na
wiek i pochodzenie, traktuje z przymrużeniem oka i asocjuje z duchem świąt.
Bieg w brzydkim swetrze - Filadelfia |
Wkrótce potem – co było właściwie nieuniknione – brzydkie swetry
wzbudziły zainteresowanie hipsterów, którzy okrzyknęli je ach-jakże-ironicznym ostatnim krzykiem mody. Zagrywka miała duży
wpływ na późniejsze narodziny zwyczaju imprez
w szpetnym pulowerze. Pierwsza zabawa, na której obowiązywał specyficzny
dress code, odbyła się w kanadyjskim Vancouver Commodore Ballroom w 2002 roku i
w formie cyklicznego eventu przetrwała do dziś. Przez ostatnie lata kiczowaty
sweter patronował też biegom, koncertom, zbiórkom charytatywnym, wypadom
bar-hoppingowym, a nawet grom miejskim.
Pulowerowego szaleństwa nie mogli zignorować projektanci mody. Po tym
jak świąteczne wzory nawiedziły takie sieciówki jak H&M, odzew był niemal
natychmiastowy. Gwiazdy betlejemskie, cekinowe bombki, liście ostrokrzewu i
wesołe renifery opanowały kolekcje Burberry, Isabel Marant, Proenzy Schouler
czy Jil Sander, a w tym roku swetry inspirowane Bożym Narodzeniem przedstawił
Markus Lupfer. Wszystko prosto z wysokiej cenowej półki (ok. 350 € za sztukę).
Bardziej wymagający konsumenci mają również możliwość zakupienia oryginalnych
pulowerków z lat 80. w sklepach oferujących towary vintage, droższych
second-handach i dedykowanych stronach typu Ugly Christmas Sweater. Dla
posiadaczy czworonogów też się coś znajdzie.
Moje arcydzieło ;) |
Lukratywny biznes zwrócił nawet uwagę Wall Street Journal, w którym
zaznaczono że sprzedaż brzydkich swetrów pobiła rekord sprzed trzech dekad, a
międzynarodowe korporacje zaczęły wykorzystywać potencjał wełnianego kiczu.
Przykładowo, Coca-Cola Zero wystartowała w tym roku z internetowym generatorem świątecznych pulowerów. Internauci mogli zaprojektować własne dziergane
paskudztwa, dobierając m.in. rodzaj dekoltu, „nastrój”, kolor i deseń. Ostatni
element dawał niezłe pole do popisu, bo oprócz tradycyjnych reniferów i
choinek, w dostępnym zestawie figurowały jednorożce, odrzutowe sanie, kotki,
delfiny czy palmy. Sama Coca-Cola zachęcała projektantów do „uwolnienia swojej
wewnętrznej babuni i stworzenia paskudnego, świątecznego nadswetra”. Najlepsze
kreacje wysłano pocztą do autorów.
W tym roku również Google zaobserwowało rosnące zainteresowanie
fenomenem – aż 30% internautów więcej wpisało w wyszukiwarkę frazę „ugly
Christmas sweater”, natomiast w samej sieci regularnie pojawiają się nowe
strony i sklepy poświęcone pulowerom. Z czego to wynika? Nawet jeśli świąteczny
sweter oznacza modowe faux pas, fanom wyszywanych mikołajów przywodzi na myśl
beztroskę i przyjemne wspomnienia z dzieciństwa, kiedy wszystko wydawało się
prostsze. Być może pozwala zapomnieć o problemach (finansowych, rodzinnych),
które kładą się cieniem na tych kilku dniach wolnego? Być może rozładowuje napięcia,
prowokuje do śmiechu i daje poczucie szczęścia, które wynika z kontaktu z czymś
tak szpetnym, że aż (na swój
sposób) uroczym?
A może… fenomen wełnianej tajemnicy ma swoje korzenie gdzieś indziej?
Przenieśmy się do czasów, w których produkcją świątecznych swetrów zajmowały się głównie babcine
druty. Ręcznie wykonywane ubrania nie zawsze były doskonałe, jednak tworzono je
z ogromnym ładunkiem pasji i miłości – w końcu miały trafić pod rodzinną
choinkę. W tej sytuacji kicz zupełnie tracił na znaczeniu.
Producenci znają potęgę sentymentu. I potrafią to dobrze wykorzystać.
Producenci znają potęgę sentymentu. I potrafią to dobrze wykorzystać.
A na świąteczny deser…
Bożonarodzeniowe wzory nie występują tylko i wyłącznie na pulowerach.
Można je m.in. znaleźć na butach znanych marek.