niedziela, 22 grudnia 2013

Dziergany, zły i brzydki


Pamiętacie scenę z Dziennika Bridget Jones, w której Colin Firth pojawia się na przyjęciu w swetrze z reniferem? Świąteczny pulower to ponadczasowy synonim obciachu i tandety, a jednocześnie największa tajemnica Bożego Narodzenia. Skąd się wziął i dlaczego bije rekordy popularności?


Od kilku dekad święta to nie tylko uroczysta kolacja, prezenty, kolędowanie i pasterka. To również szereg nowych rytuałów, które na dobre zagościły w przedwigilijnym harmonogramie. Żeby nie szukać daleko: świąteczne wyprzedaże, walka z filtrami na Instagramie (w końcu trzeba uwiecznić aranżację ozdób choinkowych), bożonarodzeniowe DYI, radiowa klątwa Last Christmas, a od jakiegoś czasu także szał na kiczowate swetry.

Nie do końca wiadomo, kto stworzył pierwszy brzydki pulower. Winowajca nigdy nie ujawnił swojej tożsamości, czemu trudno się dziwić – chyba nikt nie chciałby zapisać się na kartach historii jako wynalazca złego gustu. Nie ulega jednak wątpliwości, że świąteczny sweter narodził się w latach 80., czyli w czasach uznawanych za najgorszą dekadę dla mody. To właśnie wtedy w butikach królowały obszerne spodnie i dresy ściągane gumką w kostce, marynarki z dużymi poduszkami na ramionach, tiule, koronki, lycra oraz nieciekawe desenie, do których szybko dołączyły choinki, renifery i chatki pokryte śniegiem.


Dziergany strój zaczęto produkować na skalę masową pod nazwą „jingle bells sweater”, a ikoną fenomenu stał się Bill Cosby. Aktorowi bezsprzecznie należy się Order Złamanej Igły, gdyż często pojawiał się na małym ekranie w oversize’owych, jarmarcznych pulowerach. Tym samym promował wełniane szaleństwo w cieszącym się dużą oglądalnością sitcomie The Cosby Show.

W latach 90. świąteczne swetry na jakiś czas wyszły z mody – ale czy można powiedzieć, że coś wyszło z mody, jeśli nigdy tak naprawdę nie było modne? Strój zaczął przeżywać swój renesans dopiero po 2000 roku i wtedy też okazało się, że wyszywane pulowery mogą stanowić synonim bożonarodzeniowej beztroski. Wyszło na jaw, że świąteczny kicz jest uniwersalny, międzypokoleniowy i nikogo nie wyklucza. Stanowi coś, co każdy, bez względu na wiek i pochodzenie, traktuje z przymrużeniem oka i asocjuje z duchem świąt.

Bieg w brzydkim swetrze - Filadelfia

Wkrótce potem – co było właściwie nieuniknione – brzydkie swetry wzbudziły zainteresowanie hipsterów, którzy okrzyknęli je ach-jakże-ironicznym ostatnim krzykiem mody. Zagrywka miała duży wpływ na późniejsze narodziny zwyczaju imprez w szpetnym pulowerze. Pierwsza zabawa, na której obowiązywał specyficzny dress code, odbyła się w kanadyjskim Vancouver Commodore Ballroom w 2002 roku i w formie cyklicznego eventu przetrwała do dziś. Przez ostatnie lata kiczowaty sweter patronował też biegom, koncertom, zbiórkom charytatywnym, wypadom bar-hoppingowym, a nawet grom miejskim.


Pulowerowego szaleństwa nie mogli zignorować projektanci mody. Po tym jak świąteczne wzory nawiedziły takie sieciówki jak H&M, odzew był niemal natychmiastowy. Gwiazdy betlejemskie, cekinowe bombki, liście ostrokrzewu i wesołe renifery opanowały kolekcje Burberry, Isabel Marant, Proenzy Schouler czy Jil Sander, a w tym roku swetry inspirowane Bożym Narodzeniem przedstawił Markus Lupfer. Wszystko prosto z wysokiej cenowej półki (ok. 350 € za sztukę). Bardziej wymagający konsumenci mają również możliwość zakupienia oryginalnych pulowerków z lat 80. w sklepach oferujących towary vintage, droższych second-handach i dedykowanych stronach typu Ugly Christmas Sweater. Dla posiadaczy czworonogów też się coś znajdzie.

Moje arcydzieło ;)

Lukratywny biznes zwrócił nawet uwagę Wall Street Journal, w którym zaznaczono że sprzedaż brzydkich swetrów pobiła rekord sprzed trzech dekad, a międzynarodowe korporacje zaczęły wykorzystywać potencjał wełnianego kiczu. Przykładowo, Coca-Cola Zero wystartowała w tym roku z internetowym generatorem świątecznych pulowerów. Internauci mogli zaprojektować własne dziergane paskudztwa, dobierając m.in. rodzaj dekoltu, „nastrój”, kolor i deseń. Ostatni element dawał niezłe pole do popisu, bo oprócz tradycyjnych reniferów i choinek, w dostępnym zestawie figurowały jednorożce, odrzutowe sanie, kotki, delfiny czy palmy. Sama Coca-Cola zachęcała projektantów do „uwolnienia swojej wewnętrznej babuni i stworzenia paskudnego, świątecznego nadswetra”. Najlepsze kreacje wysłano pocztą do autorów.

W tym roku również Google zaobserwowało rosnące zainteresowanie fenomenem – aż 30% internautów więcej wpisało w wyszukiwarkę frazę „ugly Christmas sweater”, natomiast w samej sieci regularnie pojawiają się nowe strony i sklepy poświęcone pulowerom. Z czego to wynika? Nawet jeśli świąteczny sweter oznacza modowe faux pas, fanom wyszywanych mikołajów przywodzi na myśl beztroskę i przyjemne wspomnienia z dzieciństwa, kiedy wszystko wydawało się prostsze. Być może pozwala zapomnieć o problemach (finansowych, rodzinnych), które kładą się cieniem na tych kilku dniach wolnego? Być może rozładowuje napięcia, prowokuje do śmiechu i daje poczucie szczęścia, które wynika z kontaktu z czymś tak szpetnym, że aż (na swój sposób) uroczym?

A może… fenomen wełnianej tajemnicy ma swoje korzenie gdzieś indziej? Przenieśmy się do czasów, w których produkcją świątecznych swetrów zajmowały się głównie babcine druty. Ręcznie wykonywane ubrania nie zawsze były doskonałe, jednak tworzono je z ogromnym ładunkiem pasji i miłości – w końcu miały trafić pod rodzinną choinkę. W tej sytuacji kicz zupełnie tracił na znaczeniu.

Producenci znają potęgę sentymentu. I potrafią to dobrze wykorzystać.


A na świąteczny deser…

Bożonarodzeniowe wzory nie występują tylko i wyłącznie na pulowerach. Można je m.in. znaleźć na butach znanych marek. 






23:45